Recenzja wyd. DVD filmu

To właśnie przyjaźń (2008)
Tarun Mansukhani
Abhishek Bachchan
John Abraham

Autopromocja masowa, czyli biznes rozrywkowy się kręci

Złote czasy kina indyjskiego w Polsce dawno już minęły. Nieco większa dostępność tych tytułów "przeminęła z wiatrem, jak Scarlet O’Hara". Promowane przez popularne tygodniki dla pań zniknęły
Złote czasy kina indyjskiego w Polsce dawno już minęły. Nieco większa dostępność tych tytułów "przeminęła z wiatrem, jak Scarlet O’Hara". Promowane przez popularne tygodniki dla pań zniknęły równie szybko, co się pojawiły. Gdy hałas z nimi związany ucicha, szczególnie miło jest wracać do kasowych, dobrze zapamiętanych pozycji. Tym bardziej, gdy czeka się na sequel.

Abhishek Bachchan i John Abraham w wersji bardzo komediowej, poprawiając humor jako para przyszywanych gejów? U boku "misski" sprzed lat, (aktorsko bardzo przeciętnej) Priyanki Chopry? Takie coś mógł zgotować chyba tylko sam Karan Johar, książę kina indyjskiego (tytuł króla zarezerwowany oczywiście dla Yasha Chopry). Urodziwi panowie dwaj postanawiają udawać homoseksualną parę, by uzyskać zgodę na zamieszkanie z równie idealną, odnoszącą sukcesy zawodowe młodą kobietą. Z czasem dochodzi do tego przychylność w udzielaniu obywatelstwa parom gejowskim. Wbrew pozorom nie jest to klasyczna komedia romantyczna z (większą) nutą dramatyzmu. "Dostana" to zwrócenie uwagi na równie ważne uczucie, przyjaźń.

Zabawny jest fakt jak odmienny może być odbiór po powrocie do oglądanego już wcześniej tytułu. Po zapamiętaniu go jako komedii dekady muszę stwierdzić, że tym razem nie bawił on już tak bardzo jak za pierwszym razem. Nieco odmienne role młodych męskich indyjskich "bóstw" bawią. Ale pozytywny odbiór bardzo utrudnia Bobby Deol (tak drewnianą rolę można porównać chyba tylko do roli Salmana Khana w "Do zobaczenia").

Wejścia smoka w "Dostanie" niestety nie dostaniemy. Sam początek może odstraszyć widzów nie przyzwyczajonych do bardzo specyficznego Bollywoodu. Wstęp potraktować można jak teledysk z motywem imprezy plażowej, gdzie jedyne co się promuje to piękne ciała, zarówno płci męskiej, jak i damskiej. Powiem więcej, bardzo wyraźnie nasuwa się tutaj skojarzenie z reklamą męskiego żelu pod prysznic. Jakby nie było, wygląd Abrahama jak najbardziej nadaje się po takiej "promocji". Ale to epatowanie rozrośniętymi mięśniami w stopniu bardziej niż częstym po pewnym czasie zaczyna irytować. Jeżeli reżyser miał na myśli uchwycenie klimatu Miami (gdzie rzecz cała się dzieje), wyszło mu to bardzo dobrze. Oscara za ironiczne zarysowanie stylu życia w tej części Stanów. Jednak wydaje się, że wyszło to niezamierzenie.

Johar postarał się o mrugnięcia okiem do fanów nie tylko swoich produkcji. Mamy tutaj bardzo wyraźne wskazanie na "Czasem słońce…" czy "Coś się dzieje" – klasyki spod rąk reżysera, ale także na zdecydowanie mniej u nas znany "Sholay" czy twórców kina bollywoodzkiego, takich jak Ram Gopal Varma. Takie nagromadzenie wstawek reklamowych ostatnio zdarza się częściej (za przykład może posłużyć choćby "Om Shanti Om"). Trzeba Hindusom przyznać, że mają smykałkę do promowania – w końcu są to hity na skalę światową. Wspomnienie o klasykach sprzed lat, tytułach nie znanych za granicą może narobić jedynie szumu wokół nich.

W "To właśnie przyjaźń" znaleźć można potwierdzenie dla stosowania szablonu w przypadku wielkich hitów. Pamiętacie komicznego ojca głównego bohatera w "Żonie dla zuchwałych"? A przezabawnego Babulala w "Ryzykancie" czy Krokodyla Dundee w "Salaam Namaste"? Tutaj miejsce to wypełnia ciotka głównej bohaterki. Nie wiem czy odbiór filmów byłby inny bez tych postaci, ale faktem jest, że przynajmniej jedna przerysowana rola w zdecydowanej większości indyjskich filmów komediowo-romantycznych się znajdzie. 

Tytuł ten to pozycja wymagająca niezwykłego wręcz wkładu finansowego. A promocji filmu mogliby powstydzić się nawet ukryci marketingowcy "Kac Wawy".  Jak bardzo różni się kultura indyjska od naszej, ilustruje jeden z wyjątkowo licznych dodatków do wersji DVD. Na dwupłytowym wydaniu zamieszczone jest show taneczne, które miało zareklamować nie tyle muzykę, co sam film. I widać tutaj wyraźnie, czego widzowie oczekują od kina: rozrywki, śmiechu, zabawy, tańca i radości. Jeżeli spojrzeć tylko na to, wymagania z całą pewnością zostały spełnione.

Na oglądaniu filmu zabawa się nie kończy. Poza wspomnianym już programem rozrywkowym na wydaniu DVD znajduje się jeszcze wiele usuniętych scen, making of, wypowiedzi reżysera i aktorów na temat filmu, wpadki czy teledysk do zmiksowanej piosenki (z całą pewnością najlepszej z całej ścieżki dźwiękowej) "Maa da Laadla". W temacie piosenek pozostając, warta uwagi jest także "Desi Girl" (jako jedyna dostarcza tego, czego polscy fani mogą oczekiwać od indyjskich produkcji, tzn. indyjskiego klimatu i takiego tańca) oraz "Jaane Kyun". Reszty z czystym sercem można by się pozbyć.

Gdyby spojrzeć na tę pozycję przez pryzmat rozrywki, film jest rewelacyjny. Jednak zbyt wielkich wymagań dla produkcji kręconych rocznie w liczbie zdecydowanie masowej nie można mieć. Przynajmniej twórcy kina indyjskiego nie traktują widzów jak masy, której z pozoru może wystarczyć humor na tak niskim poziomie jak w przypadku polskiego "Ciacha". Z tego "złego" wybieram niski poziom techniczny i kicz.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Friendship, Freundschaft, amistad, amicizia, amitié... Przyjaźń niejedno ma imię. Jeden z jej aspektów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones